piątek, 10 sierpnia 2012

A na dobry poczatek - ulubiency lipca 2012

Cześć!
Dziś pierwszy konkretny post, czyli ulubieńcy. Ten miesiąc zleciał dla mnie niewyobrażalnie szybko, z sierpniem pójdzie pewnie jeszcze szybciej. I znowu się zacznie - szkoła, obowiązki, nauka do późnych godzin nocnych... Ale takie życie! Dobra, koniec smutków, czas na ulubieńców!
Zdjęcia można powiększyć klikając na nie.

Pielęgnacja twarzy



Krem Bioderma Hydrabio Light (65 zł/40 ml)
Do zakupu tego kremu skusiły mnie oczywiście w większości pozytywne opinie na KWC. I nie zawiodłam się! Krem ma ładne, estetyczne opakowanie z pompką, która nie dość, że ułatwia nam dozowanie produktu i "wypluwa" idealną jego ilość, to jeszcze jest bardzo higienicznym rozwiązaniem. Krem bardzo miło, delikatnie i świeżo pachnie, ma kremowo-żelową konsystencję, odrobinę wodnistą, rozprowadza się super - jedna pompka wystarczy na całą twarz, bynajmniej u mnie. Dobrze nawilża, delikatnie matuje, choć takich właściwości nie posiada, ma całkiem przyjemny dla mnie skład (zero parafiny, która mnie paskudnie zapycha), jest lekki i sprawia, że cera jest delikatnie napięta, miła w dotyku i czuć to nawilżenie tym bardziej, że stosuję na noc mocno wysuszające kosmetyki (Pharmaceris T sebo almond peel 5%). Lubię!

Pielęgnacja ciała


Kremowy żel pod prysznic Nivea Happy Time (12 zł/400 ml)
Żel pięknie pachnie, a to główny aspekt, którym kieruję się w wyborze kosmetyku tego typu. Jest to delikatny zapach pomarańczy i mleczka bambusowego, jak dla mnie to taki jogurt pomarańczowy. Żel świetnie się pieni, jest bardzo wydajny, nie wysusza skóry i przede wszystkim - myje. Spełnia swoje zadanie w 100%.

Żel pod prysznic BeBeauty Body Expert!v Spa Japonia  (6 zł/300 ml)
To samo - żel przecudnie pachnie, świeżo i czysto, rano orzeźwia, wieczorem uspokaja. Ma fajny, letni, turkusowy kolor, a w żelowej mazi pływają hydrokapsułki, (podobno) woda termalna i... delikatny brokat! A ja lubię jak coś dobrze i wygląda, i działa. Oczywiście był zakupiony w Biedronce. Dobrze myje, nie zauważyłam żeby wysuszał skórę (ja i tak zawsze stosuję jakiś nawilżacz, więc to nie robi dużej różnicy). 


Peeling do ciała Joanna Z apteczki babuni o zapachu bzu (10 zł/300 g)
To zdecydowanie najlepszy peeling do ciała, jaki kiedykolwiek miałam. Pięknie pachnie (prawdziwym bzem, nie sztucznie słodkim i kwiatowym), ma przyjemny dla oka kolor, bardzo ciekawą konsystencję (gęstego żelu) i dzięki temu jest bardzo wydajny. A jak on pięknie ściera! Drobinek co prawda nie ma tam za dużo, ale za to jakie! Duże, nierozpuszczające się na ciele. Pięknie złuszcza martwy naskórek, ciało jest po nim niesamowicie gładkie i miękkie, a dodatkowo to wspaniała uczta dla zmysłów (z tego co widziałam, były do wyboru jeszcze dwa zapachy, jeden z nich to na pewno mleko i miód, ostatniego nie pamiętam).

Naturalne oliwkowe mleczko do ciała Ziaja (12 zł/400 ml)
Bardzo dobre mleczko do ciała, aczkolwiek jeśli chodzi o mnie to tylko na noc. Pozostawia ono na skórze taką trochę tłustą, ale nielepką warstwę, która długo znika z naszego ciała. Ładnie pachnie, ma pompkę, jest wydajne i wspaniale nawilża ciało. Niedługo mi się skończy, została mi jakaś 1/4 opakowania, a używam go codziennie od jakiegoś dobrego miesiąca. Teraz chciałabym wypróbować jakieś masło do ciała, może coś polecicie?

Antyperspirant Nivea Pearl&Beauty (8 zł/50 ml)
Mój ulubiony antyperspirant jeśli chodzi o kulki. Pięknie pachnie, szybko wysycha i co najważniejsze - przyzwoicie chroni. Ponad to faktycznie odrobinę wybielił mi okolice pod pachami. Jest też wydajny, nie wiem, czy to widać, ale niecała połowa opakowania zeszła mi w 2 miesiące.

Pielęgnacja włosów


Kallos Crema al Late (10 zł/1000 ml, Allegro)
O tej masce słyszałam wiele dobrych rzeczy i w końcu postanowiłam ją zamówić. Prawdę mówiąc to przesyłka kosztowała mnie 2 zł więcej niż ta gigantyczna litrowa odżywka. Ja stosuję ją na dwa sposoby - co dwa dni, gdy myję włosy, nakładam ją jako odżywkę na 2 minuty, a raz w tygodniu bardzo grubą warstwę jako maskę na około godzinę. Produkt to zbawienie dla moich włosów! Są po niej sypkie, miękkie, gładkie, lśniące. Jednak najbardziej urzekł mnie zapach - słodki, trochę ciężkawy, mocno budyniowy (konsystencja też go przypomina). Bajka! 

Mgiełka wzmacniająca do włosów zniszczonych i wypadających Radical (10 zł/200 ml)
Bardzo dobry produkt, faktycznie - moje włosy są po niej o wiele mocniejsze i nie wypadają już tak jak to było wcześniej, gdy pod prysznicem wyciągałam ich całe garści. Nie podoba mi się jej zapach, jest bardzo mocny, ziołowy, ostry, ale nie utrzymuje się na włosach, więc mogę jej to wybaczyć. Używałam także szamponu z tej samej serii i stał się moim ulubionym produktem w tej kategorii (niestety skończył mi się i wyrzuciłam opakowanie :( ) Polecam!

Kolorówka


Błyszczyk Sleeks Cream Inglot nr. 96 (20 zł/6 ml)
Bardzo ładny, delikatny różowy kolor, który utrzymuje się naprawdę długo na ustach (bez jedzenia i picia ok. 4 godzin). Pięknie pachnie - jakby kokos i wanilia. Smakuje też dobrze, jest słodki. Na ustach daje efekt tafli wody, bardzo lubię ten błyszczyk i ostatnimi czasy używam tylko jego. Plusem jest też to, że nie wysusza usta, a nawet odrobinę je nawilża.
Swatch:

Puder matujący Maybelline Dream Mat Powder nr. 03 Golden Beige (35 zł/9 g)
Świetny puder - ładnie matuje skórę, nie jest to jednak taki płaski mat jak u porcelanowej lalki. Wykończenie jest półmatowe, trochę satynowe. W każdym razie - bardzo mi się podoba. Ja mam jeden z jaśniejszych kolorów, ale pigmentu to on nie ma prawie wcale. W opakowaniu znajdziemy także lusterko i gąbeczkę, więc to świetne rozwiązanie do torebki. Sam puder na twarzy utrzymuje się ok. 4 godzin, potem konieczne są poprawki.

Tusz Maybelline The One by One w kolorze Glam Black (30 zł/10,4 ml)
To jeden z moich ulubionych tuszów do rzęs. Ma bardzo fajną silikonową, dużą szczoteczkę o ciekawym kształcie. Dobrze rozdziela rzęsy, nie ma mowy o tzw. pajęczych nóżkach. Pogrubia i nadaje rzęsom głęboki czarny kolor, nie osypuje się, łatwo się zmywa. Jedna warstwa całkowicie wystarczy dla zadowalającego efektu.
Szczoteczka:

Zestaw do stylizacji brwi Essence (11 zł)
Myślę, że tego produktu nie trzeba nikomu przedstawiać. Według mnie cienie są bardzo dobre. Są tanie, nie osypują się, na brwiach zostają cały dzień. Dają naturalny efekt, ja używam do wypełnienia tego jaśniejszego koloru, natomiast do domalowania końcówek (które powoli odrastają po nieudanej ingerencji kosmetyczki, teraz reguluję je sama) wykorzystuję ten ciemniejszy. Oba cienie lądują także na powiece i tu również się sprawdzają. Dodatkowo otrzymujemy także karteczkę z instrukcją obsługi oraz 3 szablony, które możemy przyłożyć do brwi i według nich je wypełniać - mi to jest jednak niepotrzebne i wyrzuciłam je.

Jak wam się spodobał pierwszy post i zdjęcia? Stosowałyście któryś z tych produktów? A może macie dla mnie jakieś wskazówki? Jeśli tak, koniecznie piszcie w komentarzach. 

Do następnego!






1 komentarz:

  1. mam cerę mieszaną i mnie nie zapycha, uwielbiam ten podkład bo świetnie kryje i jest trwały

    OdpowiedzUsuń